Evo, STI, GT-Four - japońskie legendy z rajdowych tras

Sportowe samochody z Japonii od dziesiątek lat rozpalają wyobraźnię fanów czterech kółek. Wiele z nich zasłużyło już sobie na miano kultowych, stając się obiektem pożądania miłośników motoryzacji z całego świata. Niektóre to szybkie pojazdy uliczne, łatwe do przystosowania do wyścigów na ¼ mili czy też driftingu. Do grupy tej można zaliczyć takie modele jak Nissan Skyline, Toyota Supra czy też Honda NSX. Inne z kolei stały się absolutnymi legendami rajdów samochodowych. Mowa oczywiście o Mitsubishi Lancerze Evo, Subaru Imprezie STI i Toyocie Celice GT-Four. Auta te zdominowały rywalizację na odcinkach specjalnych Rajdowych Mistrzostw Świata w latach 90-tych, a w lokalnych czempionatach niższego szczebla po dziś dzień są groźnymi graczami, mogącymi zapewnić doskonałe wyniki. To one przyniosły także sławę najlepszym zawodnikom w historii tego sportu.

Gdyby nie Makinen…

Evolution to sportowa odmiana Lancera, rodzinnego sedana produkowane przez Mitsubishi już od lat siedemdziesiątych. Wprowadzona została na rynek w 1992 roku i nosiła oznaczenie Evo 1. Stanowiła ona kontynuację tradycji Galanta VR-4, który do tej pory był najmocniejszym samochodem spod znaku Trzech Diamentów. Już na zewnątrz można było dostrzec znaczące zmiany w stosunku do standardowej wersji. Poszerzone błotniki, wydajniejsze zderzaki i sporych rozmiarów spoiler na tylnej klapie to tylko najbardziej widoczne modyfikacje. Całą reszta kryła się pod karoserią – napęd na 4 koła oraz turbodoładowany silnik o oznaczeniu 4G63, generujący grubo ponad 200 koni mechanicznych były źródłem ponadprzeciętnych osiągów, które sprawiły, że samochód od razu zyskał dużą popularność w rajdach. Jednak w tych na najwyższym światowym szczeblu, ustępował miejsca pozostałych japońskim markom – Subaru i Toyocie.

Przełom nastąpił w 1996 roku, kiedy to Tommi Makinen, za kierownicą czwartej już ewolucji Lancera sięgnął po tytuł Rajdowego Mistrza Świata. Kolejne trzy lata przyniosły trzy kolejne korony mistrzowskie – po jednej przy użyciu Evo 4, Evo 5 i Evo 6. To właśnie oszałamiające sukcesy fińskiego kierowcy przyniosły ogromną popularność sportowemu modelowi Mitsubishi. Szczególną popularnością cieszy się przygotowana dla uczczenia jego czwartego tytułu mistrzowskiego wersja Evo 6 Makinen Edition. Japoński producent wypuścił na rynek dziesięć ewolucji Lancera, wszystkie wyposażone we wspomnianą wcześniej jednostkę napędową 4G63. Ostatnia z nich zadebiutowała w 2007 roku, a jej produkcję zakończono 8 lat później, nie wprowadzając następcy.

Plejada gwiazd w logo i za kierownicą

Charakterystyczny bulgot silnika typu bokser to znak rozpoznawczy samochodów Subaru. Nieodłącznie z tą marką kojarzy się także niebieski kolor nadwozia oraz logo w postaci plejady gwiazd. Kultowy model Impreza zadebiutował zaledwie kilkanaście miesięcy po rynkowym debiucie Lancera Evo, a więc w 1993 roku. W topowej wersji również posiadał turbodoładowany silnik o mocy ponad 200KM, oznaczony EJ20 (później Ej20G oraz EJ205) oraz stały napęd na 4 koła. Od razu zyskał sporą popularność zarówno na publicznych drogach, jak i trasach rajdów. Producent chcąc podtrzymać dobrą passę w Rajdowych Mistrzostwach Świata, posadził za jego kierownicę młodych i niezwykle utalentowanych Brytyjczyków – Colina McRae i Richarda Burnsa, wspieranych przez wielkich mistrzów – Carlosa Sainza, Ari Vatanena czy Markku Alena. To właśnie pierwszy z wymienionych, szalony i uwielbiany przez kibiców, szkocki zawodnik założył w sezonie 1995 mistrzowską koronę, przerywając hegemonię Toyoty.

Niezwykła popularność Colina, połączona ze świetnymi działaniami marketingowymi Subaru, sprawiła, że fani rajdów z całego świata zapragnęli poruszać się na co dzień takim samym samochodem jak ich idol. Impreza zaczęła sprzedawać się na pniu, stając się jednym z najpopularniejszych sportowych modeli na rynku. Duża w tym zasługa wielu wersji limitowanych, takich jak McRae Special Edition, P1 Prodrive czy absolutnie topowe 22B, wyprodukowane w liczbie 401 egzemplarzy, charakteryzujące się poszerzonym nadwoziem, przypominającym rajdowe wersje WRC, mocniejszym silnikiem o pojemności 2,2 litra oraz zmodyfikowanym zawieszeniem.

Subaru Imprezy 22B, mimo upływu lat, osiągają obecnie ceny dochodzące do 500 tysięcy złotych, a ilość dostępnych na rynku egzemplarzy jest znikoma. Producent spod znaku plejad w dalszym ciągu oferuje klientom Imprezę w różnych wersjach silnikowych oraz nadwoziowych. Nie ulega bowiem wątpliwości, że legenda tego modelu nadal żyje i wciąż przyciąga chętnych, chcących usiąść za jej sterami. Nie ma niestety wśród nas brytyjskich mistrzów, którym Impreza zawdzięcza swą sławę. Richard Burns w 2005 roku przegrał walkę z chorobą nowotworową, a Colin McRae zginął w katastrofie lotniczej niespełna dwa lata później.

Legenda, która zgasła

Tym, czym dla fanów Mitsubishi i Subaru są oznaczenia 4G63 oraz EJ20, dla fanów Toyoty jest 3S-GTE. Silnik ten napędzał najmocniejsze odmiany Celicy, znane jako GT-Four. Po raz pierwszy motor ten został zastosowany w Celice IV generacji w 1985 roku. Oczywiście posiadał on napęd na wszystkie koła oraz turbodoładowanie, dzięki któremu generował imponującą na owe czasy moc 185KM. Magiczna bariera 200KM została przekroczona 4 lata później wraz z wprowadzeniem V generacji japońskiego sportowca. Model ten stał się także pierwszą Celicą, która doprowadziła swego kierowcę do zwycięstwa w światowym czempionacie. Hiszpan Carlos Sainz okazał się najlepszy w 1990 roku, a dwa lata później powtórzył swój sukces.

Podobnie jak Mitsubishi i Subaru, również Toyota przygotowała specjalną serię Celicy dla uczczenia tych rezultatów. W 1991 roku na rynku pojawiła się wersja Carlos Sainz Edition, będąca obecnie bardzo pożądanym przez fanów oraz kolekcjonerów modelem. Ci pierwsi twierdzą, że producent sam zaprzepaścił legendę, jaką obrósł samochód. W 1999 roku wprowadzono VII generację modelu, która jednak w żaden sposób nie nawiązywała do jego rajdowych tradycji. Małe coupe w najmocniejszej wersji posiadało silnik o mocy zaledwie 192KM napędzający tylko koła przedniej osi. O ile efektownie wyglądający samochód świetnie nadawał się do dynamicznej jazdy miejskiej, o tyle nikomu nie przyszło nawet do głowy, aby wypróbować go w ekstremalnych rajdowych warunkach.

Nie ulega wątpliwości, że japońska motoryzacja bardzo mocno przyciąga fanów mocnych wrażeń za kierownicą. Sportowe samochody z kraju kwitnącej wiśni budowane są według zupełnie innej filozofii niż ich europejscy konkurenci. Na pierwszym miejscu stawiane są osiągi i radość z jazdy, wyposażenie czy jakoś użytych materiałów mają znaczenie drugorzędne. Opisane wyżej modele zostały stworzone przede wszystkim po to, aby móc rywalizować na odcinkach specjalnych. Ich „cywilne” wersje, przeznaczone do codziennego użytku są tak naprawdę ucywilizowanymi rajdówkami, w których często na próżno szukać, tak z pozoru oczywistych elementów wyposażenia, jak klimatyzacja czy nawet elektrycznie sterowane szyby. Nie da się jednak zaprzeczyć, że właśnie w tej bezkompromisowości tkwi całe piękno japońskich samochodów z rajdowym rodowodem.